Gorillaz - Song Machine, Season One: Strange Timez (RECENZJA ALBUMU)
Ciekawa sprawa: przy albumie Humanz zarzucano Damonowi Albarnowi, czyli głównodowodzącemu zespołu, że na płycie jest za dużo gości, a za mało Gorillaz. Z tego powodu na kolejnej płycie, The Now Now, licznik zaproszonych do współpracy artystów wyniósł okrąglutkie zero. Teraz jednak Albarn powraca do swojego ulubionego schematu, czyli zapraszania kawalkady muzyków, raperów, piosenkarzy. Pozostaje pytanie: z jakim skutkiem? Zapraszam do recenzji.
Na początek garść informacji podstawowych. Gorillaz to wirtualny zespół, muzycznie oscylujący wokół elektroniki, alternatywnego rocka, popu i hip-hopu. Powstał w 1998, jak o projekt poboczny Damona Albarna, wokalisty britpopowej grupy Blur, z czasem jednak rozrósł się w ogromne przedsięwzięcie. Song Machine to najnowszy projekt muzyków. Projekt, bo album Song Machine, Season One: Strange Timez jest poniekąd jego wypadkową. Goryle proponują nam koncept tzw. song-machine, maszyny z piosenkami, gdzie każdy z utworów na płycie jest niezależnym singlem. Przesięwzięciu towarzyszy również pewna fabuła (w skróce: Gorillaz transportują gości do swojego Kong Studio przez specjalne portale, by następnie nagrać z nimi muzykę).
Na wersji podstawowej krążka znajdziecie jedenaście piosenek, na wersji deluxe dodatkowe sześć. W tej recenzji omówię obie.
Przy pierszym odsłuchu płyty chciałam po prostu wyłuskać piosenki, które od razu wpadną mi w ucho. Single z albumu słyszałam już wcześniej, bo poszczególne części ,,maszyny z piosenkami" wypuszczano regularnie od stycznia. Zatem, teoretycznie, powinna tutaj zadziałać zasada inżyniera Mamonia, zgodnie z którą najbardziej podobają nam się te melodie, które już słyszeliśmy. Tak się jednak nie stało, bo jedynym singlem, któremu dałam serduszko na Spotify było Desole. Pozostałe trzy piosenki, które zwróciły moją uwagę to Aries, Simplicity oraz With Love To An Ex.
Pierwszą z nich, z powtarzającym się jak mantra słowem desole (przepraszam) nagrano z pochodzącą z Malezji piosenkarką Fatoumatą Diawara. Aries to utwór taneczny, ale jednocześnie łagodny i jakby ,,rozmarzony" (swoją drogą TUTAJ można zagrać w ścigankę do tej piosenki). Simplicity z gościnnym udziałem Joan As Police Woman i mamrotanym wokalem 2D płynie sobie bez pośpiechu. With Love To An Ex hipnotyzuje ,,plemiennym" brzmieniem, wyrazistym basem i rytmem. Takie były moje pierwsze wrażenia, teraz wróćmy do początku Song Machine.
Pierwszą z nich, z powtarzającym się jak mantra słowem desole (przepraszam) nagrano z pochodzącą z Malezji piosenkarką Fatoumatą Diawara. Aries to utwór taneczny, ale jednocześnie łagodny i jakby ,,rozmarzony" (swoją drogą TUTAJ można zagrać w ścigankę do tej piosenki). Simplicity z gościnnym udziałem Joan As Police Woman i mamrotanym wokalem 2D płynie sobie bez pośpiechu. With Love To An Ex hipnotyzuje ,,plemiennym" brzmieniem, wyrazistym basem i rytmem. Takie były moje pierwsze wrażenia, teraz wróćmy do początku Song Machine.
Album rozpoczyna Strange Timez z gościnnym udziałem Roberta Smitha z The Cure. Projekt Song Machine został pomyślany jako zbiór niezależnych piosenek, ale moim zdaniem otwierający utwór w pojedynkę nie wypada za dobrze; już lepiej traktować go jako intro, wprowadzenie do właściwego albumu. Świetnie wypada za to Elton John w The Pink Phantom, w którym mowa o rozstaniu, ale fajnie ograno ten temat, grając m.in. słowami ,,phantom" (duch, zjawa) oraz ,,Phantom" (Rolls Royce Phantom V) A po chwili zastanowienia - być może piosenka Eltona jest w ogóle najlepszy utwór na płycie? Niektórym piosenkom trzeba dać szansę, nawet jeżeli nie przyciągają waszej uwagi od pierwszej nuty. Na uwagę zasługują również The Valley of The Pagans z ,,halucynogennym" tekstem (nagrany we współpracy z Beckiem). Na płycie znajdziemy utwory spokojniejsze, wolniejsze jak The Lost Chord czy Friday 13th. Ostrzejszy How Far? kontrastujee z poprzedającym go cukierkowo-radosnym MLS. Na finał albumu trafił Momentary Bliss, który rozkręca jeszcze raz całą płytę swoim punkowym brzmieniem i wykrzyczanymi refrenami.
Podsumowując, płytę uważam za godną polecenia, chociaż nie dorównuje opus magnum zespołu, czyli płycie Demon Days z 2005 roku. Song Machine, Season One: Strange Timez zdecydowanie bardziej kojarzy mi się ze wspomnianym albumem Humanz z 2017. Szkoda również, że Simplicity i With Love To An Ex nie znalazły się ostatecznie na podstawowej wersji albumu.
To by było na tyle! Pozostaje nam czekać na zapowiedziany już Song Machine: SEASON TWO. Na koniec zostawiam was z Eltonem i jego różowym Phantomem:
TERAZ WY
A co wy sądzicie o najnowszym albumie Gorillaz?
A co wy sądzicie o najnowszym albumie Gorillaz?
Komentarze
Prześlij komentarz