W zeszły poniedziałek o drugiej w nocy czasu polskiego po raz dziewięćdziesiąty trzeci rozdano Oscary. Miniony rok był dla mnie ubogi w filmy - kina pozamykane, Netflix się skończył, a same nagrody, prawdę mówiąc, też nie są dla mnie żadnym wyznacznikiem (Manka, nagrodzonego za scenografię, nie byłam w stanie obejrzeć do końca). Bez większego zainteresowania przeczytałam listę nominacji i zdałam sobie sprawę, że jest przecież jeszcze kategoria ,,Najlepsza piosenka" - czyli jednak będzie co skomentować!
Poniżej subiektywna lista filmowych piosenek nominowanych w tym roku do Oscarów. Kolejność: od najgorszej do najlepszej.
A, jeszcze jedna ważna kwestia - filmów nie oglądałam, więc oceniam w oderwaniu od sceny, aktorstwa, i wszystkich innych ,,pozamuzycznych" czynników, które mogłyby wpłynąć na moją ocenę.
Miłej lektury!
MIEJSCE 5. Laura Pausini - Io sì (Seen)z filmuŻycie przed sobą(The Life Ahead, reż. Edoardo Ponti)
Życie przed sobą to włoski dramat w reżyserii Edoardo Pontiego. Film, będący adaptacją powieści Romaina Gary'ego z 1975 roku o tym samym tytule, opowiada historię Madame Rosy (w tej roli Sophia Loren, matka reżysera), byłej prostytutki, która niechętnie zgadza się zaopiekować przez parę miesięcy synem swojego lekarza - 12-letnim Momo, złodziejaszkiem i handlarzem narkotyków.
Io sì (Seen) niezrobiło na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Ta spokojna ballada z orkiestrą w tle nie jest zła, ale na tle konkurencji wypada wręcz blado. Warto jednak zauważyć, że to jedyny nieanglojęzyczny utwór, nominowany do tegorocznych Oscarów.
MIEJSCE 4. Leslie Odom Jr. - Speak Now z filmu Pewnej nocy w Miami... (One Night In Miami, reż. Regina King)
Pierwszy z dwóch filmów na tej liście poruszający w jakiś sposób temat społeczności osób czarnoskórych w USA. Scenariusz powstał w oparciu o sztukę teatralną z 2013 roku.
Pewnej nocy w Miami przedstawia wyobrażenie niezwykłej nocy, kiedy to czterej legendarni mężczyźni — Muhammad Ali, Malcolm X, Sam Cooke i Jim Brown — dyskutowali nad swoimi rolami w walce o prawa obywatelskie i rewolucji kulturowej lat 60. XX w. (1)
Leslie Odom Jr., grający w filmie legendarnego piosenkarza soulowego, Sama Cooke, odwalił kawał dobrej roboty. Speak Now podoba mi się o wiele bardziej niż wcześniejsze Io sì (Seen), a emocje w głosie Odoma też bardziej mnie przekonują. Nie mniej, jeśli chodzi o czarnoskórych muzyków, to najlepsze jeszcze przed nami.
MIEJSCE 3. H. E. R. - Fight for You z filmu Judas and the Black Messiah (reż. Shaka King)
Na miejscu trzecim kontynuujemy temat walki o prawa ludności afroamerykańskiej i zostajemy w latach 60. W filmie Kinga widz ma tym razem okazję poznać losy Freda Hamptona, lidera Czarnych Panter i Williama O'Neala, wtyczki FBI w szeregach wspomnianej organizacji (w tych rolach odpowiednio Daniel Kaluuya i Lakeith Stanfield, którzy wcześniej współpracowali przy filmie Uciekaj! z 2017).
Fight for You to mieszanka funk-soulu, soulu oraz r'n'b w stylu lat 60. (2) To również bardzo dobra piosenka - mocna, ale jednocześnie naprawdę chwytliwa. Jej wielkim atutem jest wokal H. E. R. - klasa. A, no i zapomniałabym dodać - to właśnie Fight for You zdobyło w tym roku Oscara w kategorii ,,Najlepsza piosenka".
MIEJSCE 2. Will Ferrell, My Marianne - Húsavíkz filmuEurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga (Eurovision Song Contest: The Story of Fire Saga, reż. David Dobkin)
Na miejscu drugim piosenka z filmu o zmyślonym zespole z fińskiego miastego Húsavík, który pragnie zwyciężyć na Eurowizji. Twór Willa Ferella spotkał się ze średniociepłym przyjęciem krytyków, pozostałym widzom spodobał się nieco bardziej.
Sama piosenka też do nawybitniejszych nie należy, to własciwie dość typowa power ballad. To, co mnie w niej jednaj ujęło, to temat - miłość do rodzinnego miasteczka, małej ojczyzny.
MIEJSCE 1. Celeste - Hear My Voice z filmu Proces Siódemki z Chicago (The Trial of The Chicago 7, reż. Aaron Sorkin)
Film, jak sam tytuł wskazuje, opowiada historię Siódemki z Chicago - siedmiu mężczyzn, aresztowanych podczas Krajowej Konwencji Demokratycznej w 1968 pod zarzutem spisku i podżegania do zamieszek.
Hear My Voice było moim faworytem właściwie od pierwszego odsłuchu. Prosty i uniwersalny, ale dobry tekst, potężny głos Celeste i piękna aranżacja - czego chcieć więcej?
TERAZ WY?
A kto był waszym piosenkowym faworytem na tegorocznych Oscarach?
Z tą dekadą jest problem taki, że nie da się jej krótko nazwać. Trzeba mówić ,,lata 1910-1920" albo ,,druga dekada XX wieku" - długie to to i niewygodne. Dlatego też, odnoszę wrażenie, mamy tendencję zapominać o niej, kiedy mówimy o historii mody, literatury lub czegokolwiek innego. Czy to oznacza, że był to czas nudny? Nie! Działo się, i to nie mało. SPIS TREŚCI 1. Wstęp 2. TuTa, tango, egzotyka i kino nieme - czym się żyło 2.1. Sztuka - ekspresjonizm, kubizm, futuryzm, suprematyzm i dadaizm a wojna i moda 2.2. Taniec - tango oraz niesamowite życie i śmierć Isadory Duncan 2.3. Inspiracje: orientalizm, XVIII wiek, starożytność i średniowiecze 2.4. Hollywood i kino nieme, czyli ucieczka na Zachód, udawana Egipcjanka i triumf slapsticku 3. Moda damska w latach 1910-1920 3.1. Zmiany - mniej, węziej, krócej, prościej 3.2. Idealne ciało - drobna figura, makijaż od Maxa Factora i krótka fryzur...
Początek XX wieku to czas innowacji i nowoczesności. Ujarzmiona elektryczność rozświetla noc, bary i nocne lokalne wyrastają jak grzyby po deszczu. Prąd napędza tramwaje i metro. Mieszkańcy miast korzystają z telegrafu, rozmawiają przez telefon, poruszają się automobilem, oglądają filmy. Człowiek zdobywa dotąd niedostępne niebo, gdy samolot braci Wright wbija się w przestworza w 1903. Wszyscy mogą spokojnie odetchnąć - fin de siècle miał miejsce, ale świat jednak nadal istnieje i może spokojnie wsłuchiwać się w dźwięki ragtime’u, dobiegające z gramofonów. Życie staje się łatwiejsze, więc czemu by zaprojektować ubioru, który też będzie łatwiejszy do noszenia? Moda XX wieku będzie co prawda dążyć do funkcjonalności i swobody, ale przez pierwszą dekadę kobiety pomęczą się jeszcze w ekstremalnych gorsetach. Tak właśnie zaczyna się nowe stulecie, a konkretniej: epoka edwardiańska*. JAK SIĘ ŻYŁO, CO SIĘ ROBIŁO Stany Zjednoczone rosną w siłę gospodarczą, a dziedziczki amerykańskich...
Po ostatnim, niezwykle wymagającym i wyczerpującym artykule, poświęconym modzie i życiu w latach 1910-1920 , musiałam odreagować. Dlatego dziś trochę sobie powspominamy. Będzie krótko, luźno i mało wymagająco. Przed wami filofun : wspominki (bez historii i pochodzenia, bo wszystko jest na Wikipedii), ale również coś, czego ani w Internecie, ani tym bardziej na Wikipedii nie znajdziecie - zdjęcia z książki Filofun. Odlotowy węzeł, który zrobisz sam! . Fotografie kabelkowych kuriozów to jeszcze mały pikuś - poczekajcie, aż przeczytacie te odlotowe teksty z wnętrza książki . Ruszamy! Szczyt filofunowego szaleństwa przypadł w Polsce na rok 2005. Latem wspomnianego roku byłam z rodzicami na wakacjach nad morzem. Poznałam tam chłopaka, który nauczył mnie wyplatać breloczki z kolorowych żyłek. Po powrocie do szkoły byłam chyba jednym z najbardziej cool dzieciaków w szkole - jednym z początkowo nielicznych, które potrafiły coś stworzyć z tych kolorowych kabelków. Plótł każd...
Miley Cyrus - ,,Plastic Hearts" (RECENZJA) (oryg. zdj. ) Zaczęło się od Hanny Montany. Potem nastąpiły stopniowe próby zerwania z wizerunkiem grzecznej nastolatki, które zakończyły się piosenką Wrecking Ball i towarzyszącym jej teledyskiem. Wiadomo - serial na Disney'u się oglądało, ale jakoś nigdy nie byłam wielką fanką Miley, dlatego z umiarkowanym zapałem przymierzałam się do przesłuchania jej najnowszej płyty, Plastic Hearts . A tu proszę - całkiem pozytywne zaskoczenie. Zacznijmy od tego, że i ten album wpisuje się w najnowszy trend nawiązywania do poprzednich dekad, szczególnie lat 70. i 80. Miley proponuje słuchaczowi zatem popowo-rockową wiązankę kawałków w stylu lat 80., ale nie tych, gdzie ćwiczono aerobik, ale tych, gdzie chodziło się w skórach i odwiedzało nocne kluby. Oddać ówczesny klimat pomagają z pewnością ikony wspomnianej dekady, które Miley zaprosiła do współpracy: Joan Jett & The Blackhearts, Billy'ego Idola oraz Stevie Nicks. Rozpoczynaj...
Luty 2021 nie był wyjątkowy, jeśli chodzi o wydane albumy - poprzedni miesiąc bije go na głowę. Może się zdarzyć co prawda tak, że marcu wpadnę jeszcze na jakieś świetne lutowe płyty, jak to miało miejsce w przypadku stycznia, ale na ten moment sieczeń wypada dość przeciętnie. Muszę jednak przyznać, że miesiąc ten przyniósł mi parę pozytywnych zaskoczeń, w tym dwa rodzime, niespodzianką okazała się również PŁYTA MIESIĄCA. Do lektury! POLSKA - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021 Żabson - Ziomalski Mixtape Polscy raperzy wałkują jedne i te same tematy. Żabson też to robi, ale przynajmniej momentami jakoś ciekawiej. Teksty są cudownie komiczne ( Żaba re re kum kum, kundlu; Stałem z chłopakami jak ziemniaki w mundurku/Indor, gulgul, bo tu się pali indyka/wy gotujecie kaszę bulgur; Ona rozkłada szybko nogi, jak z Ikei szafka ). Dla mnie bomba - w końcu ktoś wpuścił trochę powietrza do śmiertelnie poważnego polskiego rapowego podrówka. Bity przyjemne. Lepsza od wcześniej recenzowanych tutaj rapowyc...
Komentarze
Prześlij komentarz