Radośnie, ale nie przełomowo. BTS - ,,BE" (RECENZJA)
Późnym sierpniem tego roku świat należał do BTS: nie dość, że hitem ,,Dynamite" zespół pobił parę rekordów Guinessa, m.in. w kategorii najczęściej wyświetlanego filmu na YouTube w ciągu 24 godzin, podbił listy Billboarda (o tym będzie jeszcze mowa), to zdobył statuetkę MTV za najlepszą piosenkę. Nie dziwota, wspomiany singiel to rzeczywiście ,,dynamit": niezwykle chwytliwy (w dużej mierze dzięki ,,Dyn-na-na-na, na-na-na-na-na, na-na-na"), uroczy, bezpretensjonalny i radosny - po prostu. Wróćmy jednak do początku albumu, bo ,,Dynamite" to jego finał. Płytę otwiera ,,Life Goes On". W obliczu obecnej sytuacji muzycy stwierdzają po prostu, że ,,życie toczy się dalej", . Piosenka jest spokojna i łagodna (podobnie jak następny utwór na płycie, ,,Fly To My Room"), ale mam wrażenie, że kiedyś już coś podobnego słyszałam. ,,Blue&Grey" - ballada, przyjemna, ale nie nadzwyczajna. ,,Skit" to przerywnik, rozmowa członków BTS, podczas której wyrażają swoją radość z faktu, że po raz pierwszy udało im się zająć miejsce numer 1 na liście Billboard Hot 100. Skity będą chyba tradycją boysbandu, bo podobny przerywnik umieścili na minialbumie ,,Love Yourself: Her", kiedy zdobyli swoją pierwszą statuetkę Billboardu. Wyróżnia się oldskulowe hip-hopowe ,,Dis-ease", chociaż ciekawiej wypadają zwrotki, bo refreny są dość standardowe. ,,Stay" to chyba najsłabszy kawałek na płycie; nie żeby był zły, ale jest po prostu niezapamiętywalny. Plus za teksty - w końcu album, na którym każda piosenka nie jest o miłości, związkach, zakochaniu.
Komentarze
Prześlij komentarz