Przegląd albumów (LUTY 2021)




Luty 2021 nie był wyjątkowy, jeśli chodzi o wydane albumy - poprzedni miesiąc bije go na głowę. Może się zdarzyć co prawda tak, że marcu wpadnę jeszcze na jakieś świetne lutowe płyty, jak to miało miejsce w przypadku stycznia, ale na ten moment sieczeń wypada dość przeciętnie. Muszę jednak przyznać, że miesiąc ten przyniósł mi parę pozytywnych zaskoczeń, w tym dwa rodzime, niespodzianką okazała się również PŁYTA MIESIĄCA. Do lektury!

POLSKA - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021


Żabson - Ziomalski Mixtape

Polscy raperzy wałkują jedne i te same tematy. Żabson też to robi, ale przynajmniej momentami jakoś ciekawiej. Teksty są cudownie komiczne (Żaba re re kum kum, kundlu; Stałem z chłopakami jak ziemniaki w mundurku/Indor, gulgul, bo tu się pali indyka/wy gotujecie kaszę bulgur; Ona rozkłada szybko nogi, jak z Ikei szafka). Dla mnie bomba - w końcu ktoś wpuścił trochę powietrza do śmiertelnie poważnego polskiego rapowego podrówka. Bity przyjemne. Lepsza od wcześniej recenzowanych tutaj rapowych płyt z tego roku.

Margaret - Maggie Vision

Maggie Vision to już piąty krążek w dorobku Margaret. Tym razem piosenkarka postawiła na rap z domieszką trapu i popu.
Teksty - liche (Fun all time dziś, bo tomorrow never know/Ej, mam ten plan na feat i łapię za phone'a). Muzycznie trochę lepiej.
Na stronie genius.com ktoś scharakteryzował piosenkę Nowę Plemię słowami: Świeżość dostrzegalna jest nie tylko w warstwie tekstowej, ale i muzycznej. Ja rozumiem, że promocja jest ważna, ale nie mijajmy się tak mocno z prawdą.

Kwiat Jabłoni - Mogło Być Nic

Mogło być nic, ale jest nowy album folk-popowego Kwiatu Jabłoni. Są na nim momenty lepsze, jak rozpoczynająca album Buka czy Drogi Proste lub taneczny Przezroczysty Świat z fajnym gitarowym solo, ale i piosenki nijakie (Zaczniemy od zera, Maska). Teksty bywają bardzo, bardzo oczywiste (Nie ma mnie, kiedy nie ma ciebie; Takie życie jest/Dziś jesteś, a jutro już nie). 


TOLA - Subtitles

TOLA z Napisów niewiele ma wspólnego ze swoim poprzednim wcieleniem z Blog 27. Zespół świecił triumfy 15 lat temu, gdy w modzie było emo i baleriny. Dzisiaj słucha się rapu i nosi sneakersy, ale Toli dalej warto posłuchać.
Subtitles to płyta minimalistyczna i raczej spokojna - fajerwerków brak. Piosenki nie trafią na listy przebojów, ale słucha się ich naprawdę przyjemnie. Muse - świetne. Jedna z lepszych płyt miesiąca.



K-POP - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021


TXT - Still Dreaming

Drugie wydawnictwo młodziutkiego koreańskiego boysbandu (działają od 2019), skierowane na rynek japoński. Początek jeszcze dość przebojowy, później już mniej interesująco. Jeśli ktoś bardzo chciałby posłuchać k-popowej płyty, ale mógł wybrać tylko jedną, to lepszym wyborem będzie zeszłoroczne BE od BTS.





ROCK - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021

Foo Fighters - Medicine At Midnight

Dzisiąty album Foo Fighters jest... okej. Mamy tu dość przebojowy Making A Fire, singlowy Waiting on a War, wolniejsze Shame Shame, galopujące Love Dies Young (szkoda jednak, że nijaki refren zepsuł tę piosenkę) i spokojne Chasing Birds
Niby jest dobrze, ale każda piosenka wydaje się taka jakaś niedorobiona. Średni.

Psychedelic Porn Crumpets - SHYGA! The Sunlight Mound

O Psychedelic Porn Crumpets na Spotify: Mieszanka bezładności, poszukiwań, psych-popu, prog rocka i ciężkich garażowych riffów. Po odsłuchu powiem wam, że na pewno jest to mieszanka szybkich gitarowych brzmień, zniekształconego wokalu i całej masy dźwięków. Kurczę, ten album tak świetnie się zaczął, ale w ostatecznym rozrachunku muszę przyznać, że trochę mnie zmęczył - płyta pędzi niesamowicie, a mogłaby czasem zwolnić, żeby słuchacz zdążył złapać oddech.

TV Priest - Uppers

Punk-rock z tak pretensjonalną, egzaltowaną deklamacją tekstów, że  nie chciało mi się nawet odsłuchać tej płyty drugi raz.

Mush - Lines Redacted

Rock, punk-rock. Na początku myślałam sobie: ,,No, nieźle", ale potem było już nudniej. Problem w tym, że piosenki niewiele różnią się jednak od drugiej, nie pomaga też wokalista, śpiewający niemal cały czas z tą samą manierą. Ciekawiej robi się pod koniec, zwłaszcza w siedmiominutowym Lines Discontinued; finał nie rekompensuje jednak reszty albumu. 

The Pretty Reckless - Death By Rock And Roll

Hard rock i nieco southern rocka w wydaniu amerykańskim, za mikrofonem była eksgwiazda serialu dla nastolatków. Plusa daję za urozmaicony And So It Went i właśnie te świetne southern-rockowe fragmenty oraz dobry wokal. Płyta niezbyt odkrywcza, ale porządna.

Pale Waves - Who Am I?

Indie-popowy zespół z Manchesteru, który brzmi jak reinkarnacja Avril Lavigne z okresu pierwszej połowy lat dwutysięcznych. Szaraczek, o którym za chwilę nie będziecie pamiętać.

DeWolff - Wolfpack

Dewolff - holenderski zespół grający psychodelicznego bluesrocka. Album brzmi, jakby pochodził z lat 70., kojarzy się z The Black Keys i jest właściwie niczego sobie, jednak brak tu chociaż jednego hitu, który natychmiast zapadałby w pamięć. Słucha się przyjemnie, choć jest to zasadniczo odgrzany 50-letni kotlet.

Mogwai - As The Love Continues

Dziesiąty album post-rockowego zespołu ze Szkocji, w większości instrumentalny. Zaczyna się fajnie, później jest niezły, choć bywa nużący. Ogółem średniawka.

Cloud Nothings - The Shadow I Remember

Indierockowo-rockowo-punkowe męczydło. Naprawdę, po pierwszej piosence już miałam dość. Album nudzi i osłabia na niemal całej długości. Cytuję kawałek numer pięć z płyty i mówię Nara temu jazgotowi.

Black Country, New Road - For the first time

Zespół Black Country, New Road określa swoją muzykę jako połączenie post-rockowych krajobrazów i post-punku z jazzowymi wpływami. W praktyce debiut zespołu to sześć dość długich, eksperymentalnych utworów, czasami wręcz kakofonicznych. Deklamacja momentami zbyt egzalotowana. Mimo tego warto posłuchać. Świetny Instrumental.

Clap Your Hands Say Yeah - New Fragility

Amerykański indie rock. 

Album przeciętny. Solówki na harmonijce są fajne. Wokal jest... specyficzny. Bywało, że zastanawiałam się, czy to jeszcze śpiewanie, czy już fałszowanie, a jeśli to drugie, to czy było to zamierzone, czy zdarzył się tu jakiś wypadek przy pracy.





RAP - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021


slowthai - TYRON

Mocna rapowa płyta. W tekstach pojawia się parę typowych dla tego gatunku tropów, ale w ogólnym rozrachunku one wypadają bardzo dobrze (No one I can lean on so I'm limping with a walking stick). Album jest podzielony na dwie połowy, i o ile pierwsza była w porządku, to druga  jest o niebo lepsza (te sample!). Genialne i tried. Niedoszła płyta miesiąca.





TANECZNE - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021


Rita Ora, Imanbek - Bang EP

Bang to efekt współpracy Rity Ory i kazachskiego DJ-a Imanbeka, znanego przede wszystkim z hitowego remixu Roses

EPka jest okej, ale nic ponad to. Lepsza połowa albumu to piosenki ze środka, Mood i Bang Bang, przy czym w tej drugiej robotę robi sampel z piosenki Axel F, i tyle.


SG Lewis - times

Disco spod znaku Daft Punk, trochę popu i muzyki house. Miłe 40 minut.


Robin Schulz - III

Wakacyjne klimaty w rytmie house. Pierwsze parę singli z płyty na pewno słyszeliście w radio, bo płyta bardzo radiowa. Można puszczać sobie do sprzątania albo wziąć do auta. Okej, choć walkę DJ wygrywa chyba jednak  SG Lewis.




INNE - PŁYTOWE PREMIERY LUTEGO 2021


Smith&Thell - Pixie's Parasol

Jeśli jesteście fanami indie folkowej grupy Of Monsters And Men, to Pixie's Parasol z pewnością wam się spodoba - szewedzki duet Smith & Thell brzmią niemal identycznie jak ich fiński odpowiednik. 
Miłe to to i pogodne, ale czy więcej, niż przeciętne? Nie.

Hayley Williams - FLOWERS for VASES/descansos

Po ciepło przyjętym solowym debiucie Petals for Armor Williams powraca z kolejnym krążkiem. Piosenki są spokojne, delikatne, robi się głośniej dopiero w finalnym Just A Lover. Tematyka - bardzo intymna. Teksty są w porządku - proste, ale z niesztampowymi momentami.

Ładny album, ale mnie nie porwał.


The Weather Station - Ignorance

Ładne, liryczne teksty. Przyjemne, nieprzeszkadzające w niczym dźwięki. Płyta zebrała bardzo wysokie noty. Może jestem ignorantką, ale dla mnie ten album jest mało angażujący.


Madison Beer - Life Support

Płyta jest dość niezwykła. To dziwna mieszanka R&B i popu, który czasem ma nawet alternatywne (?) zacięcie? Każda piosenka jest przynajmniej okej - mi do gustu przypadło zwłaszcza Homesick - a jednocześnie żadna z nich nie jest czymś nadzwyczajnym. Płyta jest zróżnicowana, żeby nie powiedzieć - niespójna. Siedemnaście utworów, co drugi z innej beczki, do tego wstawka z Ricka i Morty'ego we wspomnianym Homesick... Dziwne, dziwne.





BRAK


Długo o tym myślałam. Wahałam się mocno między albumem slowthaia, a krążkiem TOLI. Gdy wybieram płytę miesiąca, to ważnym wyznacznikiem dla mnie jest to, czy dodaję płytę do kolekcji na Spotify. Serduszko przy albumie oznacza, że będę chciała do niego wracać. Choć TYRON i Subtitles być może kiedyś tam trafią, to na ten moment jeszcze się do nich aż tak nie przekonałam.


TERAZ WY


Najlepsze/najgorsze płyty lutego 2021? Czego słuchaliście?





Komentarze

  1. Pisanie o albumie Smith & Thell, że jest "miły i pogodny" to trochę nieporozumienie biorąc pod uwagę teksty i to, w jak przykrych powstał okolicznościach :P Nawet muzycznie różni się od debiutu - od razu można wyczuć, że choć jest tam parę porywających momentów, to smutek dominuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! Może być tak, że warstwa muzyczna jest radosna, a teksty - wręcz przeciwnie. Pewnie gdybym głębiej w nie weszła, przekonałabym się, że raczej nie można ich nazwać ,,miłymi i pogodnymi". Moje podejście do ,,Przeglądów albumów" jest jednak takie, że słucham daną płytę raz, może dwa, i wydaję osąd ,,na gorąco". Wiele albumów ma niestety to do siebie, że porywające za pierwszym razem zdecydowanie nie są i odnosi się to również do ,,Pixie's Parasol" - zwyczajnie nie mam chęci ani do niego wracać, ani wczytywać się w przekaz tekstów.
      Cieszę się jednak, że moja opinia skłoniła cię do zostawienia komentarza :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Może zaciekawi Cię również:

Moda w latach 1910-1920 [WIELKI WPIS]

Moda w latach 1900 - 1909 [WIELKI WPIS]

Filofun, czyli nostalgia za podstawówką, kabelkowe kurioza i odlotowe teksty z odlotowej książki

Hannah Montana i lata 80. Miley Cyrus - ,,Plastic Hearts" (RECENZJA)