Najlepsi i najgorsi: przegląd albumów MARZEC 2021




Najlepsi i najgorsi: przegląd albumów MARZEC 2021


W marcu liczyłam właściwie tylko na Lanę Del Rey, a tu proszę - znalazło się parę innych płyt, które mnie zaciekawiły. Nieoczekiwanie na dość wysoką pozycję w miesięcznym podsumowaniu wysunęła się reprezentacja polskiej sceny muzycznej w składzie: Natalia Przybysz i Faustyna Maciejczak (Lady Pank na ławce rezerwowej). Wyszły płyty największych gwiazd popu i tych trochę mniej znanych artystów. Ba, był nawet zdobywca Oscara - ale czy album zdobył również zaszczytny tytuł PŁYTY MIESIĄCA bloga Okejfonia? Przekonajcie się.

Albumy ułożyłam w kolejności od najgorszych do najlepszych; kolejność nie jest sztywna. 

BTW, przed marcem był jeszcze luty i styczeń:


Lady Pank - LP 40

Muzyka 60-letnich muzyków, skierowana do ich 60-letnich fanów, którym piosenki z LP 40 przypomną czasy młodości. Czyli płyta nie dla mnie. A nawet gdyby była, to i tak by mi się nie podobała.

Nick Jonas - Spaceman

Płyta z gatunku tych, które można sobie puścić w tle, jak się coś robi. Więcej nie powiem, bo zapomniałam o tej płycie w momencie, kiedy się skończyła.

Tiger Jaws - I Won't Care How You Remember Me

Płyta z gatunku indie rock. Nudna.
Poprzez tytuł albumu zespół zakomunikował potancjalnym słuchaczom, że nie liczy się dla nich, jak zostaną zapamiętani. Muzycy nie wzięli jednak pod uwagi innej opcji - że nikt o ich płycie nawet nie będzie pamiętał. No dobrze, może aż tak źle nie jest, ale ja do tego albumu wracać na pewno nie planuję.

Mason Hill - Against The Wall

Heavy rock z UK. Zespół lepiej wypada w lżejszych i wolniejszych kawałkach. Zasadniczo nic ciekawego.

Kings Of Leon - When You See Yourself

Kings Of Leon największe triumfy święcili ponad dziesięć lat temu, i rzeczywiście, po przesłuchaniu When You See Yourself stwierdzam, że okres świetności zespół ma już za sobą. 

Zara Larsson - Poster Girl

Pop.
Każdą piosenkę z Poster Girl można by puszczać w radio, ale jakoś tak żadna nie ma w sobie nic, co sprawiłoby, że chciałabym do niej wracać.

Selena Gomez - Revelación EP

Pop/latin pop.
Płyta jest okej, Baila Conmigo przyjemnie buja. Nic specjalnego. Za to okładka ładna.

Jane Weaver - Flock

Flock to jedenasty album solowy Jane Weaver. Artystka zaczynała w britpopowej grupie Kill Laura, potem przerzuciła się na folktronicę w projekcie Misty Dixon, podczas swojej solowej kariery ekspolorowała kolejne gatunki.
Flock jest płytą zróżnicowaną. Wspólnym mianownikiem jest pop, który czasem skręca w stonę glamu, czasem disco, a kiedy indziej francuskiego popu (jak wyjśniała w wywiadach Weaver). Pojawiają się tu też  brzmienia nieco orientalne, egzotyczne czy wręcz kosmiczne (w stylu Daft Punk z Discovery).
O większości piosenek powiedziałabym, że są ,,okej". Na tle płyty wybijają się dwa utwory: najlepszy Sunset Dream i najgorszy Modern Reputation - ten drugi niesamowicie mnie zmęczył. 

nowe polskie piosenkarki
Faustyna Maciejczuk - Przebudzenie

Debiut Faustyny wybrzmiewa w pastelowych odcieniach. Przebudzenie to niespełna 20 minut pozytywnej, różowej elektroniki. Teksty: miłosno-pozytywne, czasem może dość proste (Ty nie lękaj się, po burzy zawsze słońce jest).
Ogółem podoba mi się.

Justin Bieber - Justice

Nigdy nie pomyślałabym, że na MTV usłyszę Justina Biebera śpiewającego ,,Wiem, że wierzymy w Boga i wiem, że Bóg wierzy w nas" - a jednak. Holy, bo z tej piosenki pochodzą wspomniane wersy, to zresztą ciekawe połączenie motywów chrześcijańskich i wyznania miłosnego. Tego drugiego elementu jest na płycie sporo. Właściwie w niemal każdej piosence piosenkarz stawia się na pozycji zbłąkanego mężczyzny, którego wybawiła miłość jego ukochanej, i ta monotematyczność zaczyna dość szybko nudzić. Jeśli zignorować warstwę słowną to można się jednak naprawdę dobrze bawić - patrz: singlowe Peaches, rozpoczynające album 2 Much czy zamykające album wyznanie Lonely.
Szósty album Biebiera jest niezły, ale byłby jeszcze lepszy, gdyby wyciąć z niego parę piosenek ze środka i końca i zrobić coś z tekstami.

Jon Baptiste - We Are

Jazz i rhythm and blues od współtwórcy obsypanego nagrodami soundtracku do najnowszego produkcji Pixara, Soul. Jedna z lepszych płyt miesiąca.

The Moon And Stars: Prescriptions For Dreamers, recenzja albumu, wrażenia z odsłuchu
Valerie June - The Moon And Stars: Prescriptions For Dreamers

Mieszanka soulu, folku, bluesa i country + świetny wokal Valerie  = dobra płyta.

Natalia Przybysz - MTV Unplugged

Kurczę, Natalia Przybysz to zdecydowanie jeden z najlepszych głosów współczesnej polskiej sceny muzycznej, a jeśli do jej akustycznego koncertu dla MTV dodać świetne występy gościnne (Hania Rani, Ralph Kamiński) i znakomity repertuar, no to co tu się może nie podobać? 







LANA DEL REY - CHEMTRAILS OVER THE COUNTRY CLUB


Każdy, kto słuchał Lany Del Rey, wie, że w jej mikroświecie zawsze jest lato, a akcja każdej piosenki dzieje się na Zachodnim Wybrzeżu. Można powiedzieć, że były to nawet jej znaki rozpoznawcze. A tu nagle w Let Me Love You Like A Woman Lana oświadcza: I come from a small town far away/I only mention it 'cause I'm ready to leave LA.
Del Rey wraca do domu, czyli do do Placid Lake - wsi w stanie Nowy Jork. W tej muzycznej podróży z jednego wybrzeża na drugie, Chemtrails Over The Country Club jest przystankiem na Południu - w Louisiane, miastach Tulsa i Arkansas. I rzeczywiście, na najnowszym wydawnictwie Amerykanki nie ma tego rozmachu i blichtru, które cechowały jej wczesne albumy, jest za to, na co zwracają uwagę recenzenci: americana, folk i country-folk.
Nad płytą unosi się aura siostrzeństwa i kobiecości. Na okładce widzimy Lanę w otoczeniu przyjaciółek, a w tytułowej piosence Del Rey śpiewa: Wearing our jewels in the swimming pool/Me and my sister just playing it cool. Dance Till We Die to hołd Lany złożony jej muzycznym idolkom;  ostatni track na albumie to zresztą świetny cover utworu Joni Mitchell. 
Chemtrails... był albumem, którego wyczekiwałam. Norman Fuckin' Rockwell poprzeczkę zawiesił wysoko, ale najnowsza propozycja Lany jest przynjamniej tak samo dobra, jak jego poprzedniczka. Dobre teksty, piękne melodie i głos Lany - dziękuję, więcej nie trzeba.


Bądź na bieżąco:



Komentarze

Może zaciekawi Cię również:

Moda w latach 1910-1920 [WIELKI WPIS]

Filofun, czyli nostalgia za podstawówką, kabelkowe kurioza i odlotowe teksty z odlotowej książki

Moda w latach 1900 - 1909 [WIELKI WPIS]

Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat [RECENZJA KSIĄŻKI]

Piosenka Dnia. Temat: Początki muzyki rozrywkowej