Kaijū, czyli parę słów o Godzilli, bombie atomowej i Pokémonach
Agresywna jaszczurka, gigantyczna ćma, trójgłowy smok - nie, to nie atrakcje czarnobylskiego parku zoologicznego. To kaijū, czyli wielkie potwory. Kinematograficzny fenomen, obecny w kinie niemal sto lat, mogący być zarówno najgorszym chłamem, jak i tragiczną alegorią konfliktu nuklearnego.
Kim są kaijū? Jak powstała Godzilla? Co łączy ogromne monstra i urocze Pokémony? Jeśli nie znacie odpowiedzi na żadne z tych pytań - zróbcie sobie herbatę, usiądźcie wygodnie i czytajcie dalej.
SPIS TREŚCI
1. Trochę definicji - kaijū, kaijū-eiga, tokusatsu-eiga. Czy wielkie potwory mają coś wspólnego z japońskim folkorem?
2. Historia monster movies: szał na sci-fi w latach 50. i 60., degradacja Godzilli, Rok Kaijū, MonsterVerse
3. ,,Pokémony były co prawda kieszonkowe, ale miały kaijū w swoim DNA" - kaijū jako prekursorzy fenomenu Pikachu i spółki
1. Trochę definicji - kaijū, kaijū eiga, tokusatsu eiga i jak to się ma do japońskiego folkloru.
Japońską religię i folklor wypełnia zdumiewające bogactwo bóstw i innych istot [...] Ten dziwaczny, niezwykle zróżnicowany pod względem wyglądu i zachowania panteon położył podwaliny pod współczesną kulturę maskotek i postaci. Kaijū [...] które zagrażały japońskim metropoliom, również występując w mnóstwie różnych, dziwnych kształtów, można rozpatrywać jako kolejną odnogę długiej tradycji rodzimego folkloru; coś w rodzaju baśni dla dzieci wychowywanych w nowoczesnej epoce miast (3). [podkreślenie moje]
1. Plakat filmu King Kong z 1933 roku. 2. Plakat Godzilli (1954). 3. Ultraman w akcji |
2. Historia monster movies - degradacja Godzilli, Rok Kaiju i MonsterVerse
Można się kłócić o to, czy kaijū stanowią część japońskiego folkloru, czy też nie, ale wątpliwości nie wzbudza fakt, że ich genezą są filmy. Oryginalny obraz Godzilla powstał jednak dopiero w 1954 roku - a co wydarzyło się do tamtego czasu?
Istnieje w kinematografii coś takiego, jak monster movies, czyli filmy o potworach. Jest to jednak dość przepastny wór, bo wpadają do niego i filmy o wielkich gorylach czy kolosalnych ośmiornicach, jaki i historie Frankensteina czy Draculi. Podkategorią będą tutaj zatem właśnie filmy o wielkich potworach. Pierwszym obrazem tego typu był The Lost Word, film z 1925 roku, nakręcony na podstawie opowiadania Arthura Conana Doyle'a pod tym samym tytułem. Tytuł nomen omen króla wśród tych wczesnych giant monster movies przypada jednak King Kongowi z 1933 roku.
,,Godzilla jest dzieckiem kalkulacji, miłości do kina i strachu przed bombą atomową." (4) Na początku lat 50. w japońskich kinach triumfy święcił King Kong i Bestia z głębokości 20 000 sążni, a producent Tomoyuki Tanaka nie zamierzał tego nie wykorzystać. Z pomocą scenarzysty Ishirō Hondy stworzył ,,Godzillę". Тa pierwsza wersja opowieści o gigantycznym jaszczurze była jednak ,,bardziej dramatem wojennym niż science-fiction" (5), ,,w pewnym sensie popkulturowym traktatem o pamięci i konieczności jej pielęgnowania" (6), a interpretowaną ją jako przestrogę przed konsekwencjami konfliktu zbrojeniowego czy formę kulturowej terapii dla Japończyków, mającej pomóc im uporać się z wojennymi traumami (7).
O ile koniec lat 50. przyniósł kres fascynacji ogromnymi potworami w Ameryce, o tyle w Japonii wszystko miało się dopiero zacząć. Produkowano po kilka kaijū eiga rocznie, a ukoronowaniem tego szału był rok 1966, zwany Rokiem Kaijū. Miejcie na uwadze, że choć Godzilla i parę innych kaijū rzeczywiście były ,,zaangażowane", to japońskie filmy sci-fi za nadrzędny cel stawiały sobie dostarczanie widzom (w latach 60. - głównie dzieciom) rozrywki (8).
Latem 1966 Japonia oszalała na punkcie wielkich monstrów, a wszystko za sprawą pewnego serialu. Ultraman, bo o nim mowa, opowiadał o dzielnym pilocie Shinie Hayacie, walczącym z przybywającymi z kosmosu stworami pod postacią wojownika Ultramana.
Gdy Amerykanie i Brytyjczycy przeżywali Lato Miłości, przez Japonię przetaczał się Rok Kaijū. W telewizji nadawano aż siedem produkcji o potworach, a filmy takie jak Syn Godzilli przyciągały do kin tłumy dzieci. Gigantyczne monstra nagle były wszędzie. Domy towarowe organizowały wymyślne przedstawienia z pracownikami przebranymi w repliki strojów bohaterów i potworów używanych podczas kręcenia seriali, odgrywając bitwy przed publicznością złożoną z podekscytowanych małych klientów. Wydawnictwa też chciały zarobić na nowym trendzie, dlatego wypuszczały na rynek bogato ilustrowane przewodniki po potworach zawierające dosłownie wszystko - od katalogów ich nazw i momentów, w których pojawiły się na ekranie, aż po niedorzecznie szczegółowe omówienia ich domniemanych narządów wewnętrznych (w przypadku Godzilli obejmowały one; ,,mózg [niezbyt duży]", ,,woreczek uranowy" oraz - jakżeby inaczej - ,,regurgitator termonuklearny") (9). [podkreślenie moje]
To szaleństwo skończyło się rok później, ale pozostawiło niezatarty ślad w japońskiej świadomości popkulturowej. Filmy o wielkich potworach produkowano jednak dalej rok w rok, zarówno w Kraju Kwitnącej Wiśni, jak i poza nią - najczęściej w roli głównej występował oczywiście nasz prehistoryczny jaszczur.
W XXI wieku kaijū odżyły za sprawą MonsterVerse, wielkiej franczyzy od Warner Bros. W jej skład wchodzą na ten moment cztery filmy: Godzilla z 2014 roku, Kong: Wyspa Czaszki (2017), Godzilla: Król Potworów (2019) oraz wyświetlany właśnie w kinach Godzilla vs. Kong.
Od kaijū do Pokémonów |
3. ,,Pokémony były co prawda kieszonkowe, ale miały kaijū w swoim DNA" - kaijū jako prekursorzy fenomenu Pikachu i spółki
No dobrze, ale jak przeszliśmy od kaijū do Pokémonów? Otóż łączy je marketing. Zauważono, że dzieciaki wprost uwielbiają te straszne potwory, z którymi walczy ich ulubiony Ultraman, szybko więc zaczęto produkować figurki bohatera i kaijū, z którymi ten walczył. Już w latach 60. Japończycy świetnie zdawali sobie sprawę, ile można zarobić na kolekcjonowaniu figurek. Zbieramy rzeczy z różnych powodów - kieruje nami dreszczyk emocji towarzyszący poszukiwaniom brakującego elementu kolekcji, poczucie estetyki czy nawet strach przed śmiercią, ale mali widzowie zamęczali swoich rodziców prośbami o kupno nowej figurki chyba z jednego powodu - więcej potworów = większa zabawa!
Ten sam mechanizm wykorzystali twórcy kieszonkowych potworów trzy dekady później:
Kiedy w 1990 roku Satoshi Tajiri przygotowywał propozycję projektu Kapsułowych Potworów - pomysłu, który później przybrał formę Pokémonów - pierwsza ilustracja, której użył, by wyjaśnić system walk, przedstawiała ziejącą ogniem jaszczurkę zwaną Godzillante w pojedynku z wielkim gorylem podejrzanie przypominającym King Konga. Pokémony co prawda były kieszonkowe, ale miały kaijū w swoim DNA, co przejawiało się na trzy sposoby: projektowo w ich potworowatym wyglądzie, koncepcyjnie w pomyśle systemu walk oraz finansowo - w ich modelu biznesowym kładącym nacisk na kolekcjonowanie i ciągłe zmiany (10). [podkreślenie moje]
Opinie filmwebowych krytyków na temat filmu Godzilla vs. Kong (2021). |
Bezczelnie durna, ale zacna nawalanka?
Filmy o wielkich potworach nie należą do przesadnie ambitnych (no, może pierwszą Godzillą), ale przecież nie o to chodzi. Czy jest ktoś, kto ogląda je z innych powodów niż ten, że chce po prostu zobaczyć ogromne monstra niszczące miasta i walczące między sobą?
MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ:
🐙 Ja, kolekcjoner. Dlaczego kolekcjonujemy rzeczy? 11 powodów
🐙 Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat [RECENZJA KSIĄŻKI]
(7) Tam że, s. 231-233.
(8) Tam że, s. 243.
(9) M. Alt, Czysty wymysł..., s. 278.
(10) M. Alt, Czysty wymysł, s. 279.
Komentarze
Prześlij komentarz