Co otrzymamy z połączenia muzyki i sztuk wizualnych? Sztukę na okładkach! Muzycy chętnie korzystają z dorobku swoich kolegów od pędzla - niektórzy po to, żeby wprowadzić dodatkowe sensy do swojej twórczości, inni chcą oddać hołd ulubionym twórcom, a jeszcze inni po prostu lubią grać w Gdzie jest Wally? (nie żartuję - o tym poniżej).
Jeśli ciekawi was zatem, kto na okładce swojego albumu zachęcał fanów do obrania ze skórki banana oraz co ma wspólnego rosyjski punk z malarstwem późnego gotyku - to jest post dla was.
Ten tekst powstał we współpracy z Ciotką Lokomotywą. Ciotka pisze o sztuce i literaturze przez duże ,,l". Zdarza jej się również napisać, co sądzi na temat fanfiction do ukochanego Przeminęło z Wiatrem oraz opowiedzieć historię zagadkowego zdjęcia, wiszącego na ścianie jej rodzinnego domu.
(Ciekawostka: tworzę ilustrację na jej bloga.)
Dead Can Dance, Aion (1990) – Hieronim Bosch, Ogród rozkoszy ziemskich, centralny panel (ok. 1500)
CIOTKA LOKOMOTYWA: Pierwsze zetknięcie z niezwykłym dziełem Hieronima Boscha zawsze wywołuje wielkie emocje. Na początek przytłoczenie mnogością postaci, później, po głębszym przyjrzeniu się zdumienie, co właściwie się dzieje na obrazie. A dzieje się dużo – setki ludzików obłapia się wzajemnie, objada się ogromnymi owocami czy jeździ na gigantycznych zwierzętach. Jakby tego było mało w tle latają na rybopodobnych wehikułach, a z krajobrazu wyłania się surrealistyczna architektura. Wszystko zdaje się poruszać, mnożyć się w oczach i pulsować. Spoglądanie na ukazany w centrum krąg zwierząt zawsze przyprawia mnie o kręćka. Moim ulubionym detalem jest postać demonstrująca, co należy robić z niechcianymi bukietami (prawy dolny róg).
Mądrzy ludzie głowili się nad interpretacją dzieła. Według jednych miała to być krytyka rozpusty, według innych – na odwrót, zachwyt nad nieskrepowaną cielesnością. Wilhelm Fraenger twierdził, że Bosch należał do sekty Adamitów, której wyznawcy, jak sama nazwa wskazuje, chodzili nago i zajmowali się ukazanymi na obrazie rozrywkami. Przeczy temu jednak fakt, iż malarz był członkiem Bractwa Najświętszej Marii Panny przy katedrze Świętego Jana w Hertogenbosch. Jedno jest pewne: prawdy nie poznamy nigdy, a przedziwny tryptyk wciąż będzie zaskakiwał rzesze miłośników sztuki.
Na okładkę albumu Aion Dead Can Dance trafił jeden detal z obrazu, a mianowicie para kochanków w przeźroczystej kuli. W przeciwieństwie do swoich kolegów z obrazu, kotłujących nie tylko w parach (policzcie nogi każdej grupce…), oni dwoje schowali się od zgiełku, choć może nie przed wścibskim wzrokiem widza obrazu. Oddzielenie tego fragmentu od reszty nadało mu bardziej intymnego charakteru.
Kompozycje Lisy Gerrard oraz Brendana Perry'ego inspirowane są muzyką przełomu średniowiecza i renesansu. Po ich pierwszym przesłuchaniu można poczuć się przytłoczonym, podobnie jak przy oglądaniu obrazów Boscha. Z czasem zaczyna się czuć ekstazę i zachwyt, odcięcie od zewnętrznego świata. Głosy wokalistów płyną, a słowa zlewają się w język nie z tej ziemi. Warto tutaj wytłumaczyć tytuł albumu: Aion to greckie bóstwo czasu, a także misteriów. Bardzo to pasuje do dzieła z okładki; rodzi się tu kolejna interpretacja Ogrodu… jako ilustracji pogańskich obrzędów. Wszystko zatem doskonale ze sobą się łączyć.
|
Ogród rozkoszy ziemskich. Pod spodem cały tryptyk Boscha. |
Serebrianaja Swadba, Laterna Magica (2012) - Boris Kustodijew, Kupcowa pijąca herbatę (1923) (i parę innych)
CIOTKA LOKOMOTYWA: Serebrianaja Swadba (Серебяная Свадьба – Srebrne Wesele) to białoruski zespół, nawiązujący w swoim stylu do piosenki francuskiej, dixielandu czy country. Jego założycielką jest Swietłana Bień, aktorka teatralna. Polecam Wam przede wszystkim oglądać na YT nagrania z występów na żywo – Bieńka (takiego pseudonimu używa artystka) jest absolutnie wspaniałą osobowością sceniczną. Zawsze zachwyca, nieważne, czy śpiewa o nieszczęśliwej miłości, o rozczarowaniu dorosłością, czy może o potworach z tylnego siedzenia samochodu. Teksty jej piosenek są dowcipne, czasem absurdalne. Myślę, że Swadba spodoba się przede wszystkim tym, którzy czasem marzą o tym, by przenieść się do kabaretów z początku XX wieku.
Po pierwszym rzucie oka na okładkę albumu Laterna Magica dostrzec możemy naszych dobrych znajomych – Van Gogh, Krzykacz z obrazu Muncha, Frida Kahlo. Ale kim jest postać na środku? Z jej identyfikacją rzeczywiście można mieć problem, bo Boris Kustodijew nie jest szczególnie znanym artystą poza Rosją. A to właśnie z jego obrazu pochodzi nasza zagadkowa kobieta. Malowidło nosi tytuł Kupcowa. Ukazana nań bohaterka wcale nie wydaje się sympatyczna – patrzy pustym wzrokiem w przestrzeń, w tłustej, upierścienionej dłoni trzyma filiżankę, a przed nią smakołyki. Znacząco kontrastuje z wykorzystanymi w kolażu postaciami artystycznych buntowników. Leżąca przed nią czaszka zapożyczona została natomiast z martwej natury Pietera Claesza (ok. 1595). Wymowa jest prosta – VANITAS. Ta dość dziwna mieszanka doskonale oddaje charakter albumu. Stanowi on intrygującą mieszankę. Znajdziemy na nim piosenkę o starej łajdaczce i jej marzeniach, o rozstaniu z ukochaną osobą, o tym, że życie bywa czasem wspaniałe, a także o śmierci Puszkina. Koniecznie przesłuchajcie sami!
|
Kupcowa Kustodijewa w pełnej krasie. |
O kabaretach z początku XX wieku i o początkach historii muzyki rozrywkowej przeczytasz tutaj: Początki muzyki rozrywkowej
Grażdanskaja Oborona, Łunnyj
Perieworot (2005) – Matthias Grünewald, Ołtarz z Isenheim, prawe skrzydło –
Zmartwychwstanie (ok. 1506-1515)
CIOTKA LOKOMOTYWA: Na okładkę albumu jednej z najsłynniejszych rosyjskich
grup punkowych trafiło przedstawienie zmartwychwstałego Chrystusa ze słynnego
ołtarza z Isenheim. Myślę, że nie ma sensu opowiadać o samym lewym skrzydle
ołtarza, nie wspomniawszy o Ukrzyżowaniu. Jest to w moim przekonaniu najdrastyczniejszy
obraz przedstawiający Mękę Pańską. Ciało Zbawiciela zostało zmasakrowane,
pokrywają je niezliczone rany, a dłonie przybite do krzyża wyginają się w
paroksyzmie bólu. Stopy zaś przymontują bardziej zlepioną masę niż ludzką część ciała – moim
zdaniem to najbardziej przejmujący detal. Chrystus Zmartwychwstały natomiast
unosi się w obłoku światła, a Jego skóra jest bielsza od śniegu. Skąd taki
kontrast? Retabulum powstało dla kościoła klasztornego Antonitów w Isenheim
(Francja). W przyklasztornym szpitalu leczono głównie choroby skórne. Dzieło Grünewalda
miało dodawać otuchę pacjentom – teraz cierpisz podobnie jak Chrystus, ale to
kiedyś się skończy, a w niebie będziesz uleczony. Przyznam się, że oglądając
reprodukcję, zawsze się wzruszam. Mam nadzieję, iż kiedyś będę mogła zobaczyć
to dzieło na żywo.
Cóż, wybrałam tę okładkę nie tyle z sympatii do zespołu, co z powodu
mojego zachwytu nad obrazem Grünewalda. Kiedy algorytm Spotify wypluł mi
właśnie piosenkę z albumu Łunnyj Pierieworot,
bardzo się zdziwiłam, widząc jedno z moich najukochańszych dzieł sztuki. Jestem
dopiero w trakcie zapoznawania się z Grażdańską Oboroną, ale muszę przyznać, że
chropowaty głos Jegora Lietowa coś w sobie ma. Wszystkie tracki są energiczne,
dominuje gitara elektryczna. Dla ścisłości dodam, że Łunnyj Pierieworot to
ponowne wydanie albumu Sołnceworot z 1997, uzupełnione o trzy dodatkowe
utwory. Co ciekawe „sołnceworot” to staroruska nazwa święta przesilenia
słonecznego; słońce w tytule nowego wydania albumu zastąpił księżyc (Przesilenie
księżycowe?). Tym bardziej dziwi mnie wybór Zmartwychwstania na
okładkę, wszak Wielkanoc kojarzy się ze zwycięstwem światła nad nocą. Jeszcze
nie rozgryzłam, co punk może mieć wspólnego z malarstwem późnego gotyku. Może
ktoś mi podpowie?
|
Ukrzyżowanie |
|
Ołtarz Grünewalda - po prawej Zmartwychwstanie. |
Fleet Foxes - Fleet Foxes (2008) → Pieter Bruegel Starszy - Przysłowia niderlandzkie (1559)
OKEJFONIA: Fleet Foxes to indie-folkowy zespół z Seattle, który debiutował w 2006 roku EPką The Fleet Foxes. Pełnoprawny debiut nastąpił dwa lata później i był nim właśnie album Fleet Foxes. Panowie muzycy nie popisali się kreatywnością podczas nadawania albumom tytułów, ale nie miejmy im tego za złe – skupili się na zawartości płyt. Krążek Fleet Foxes zebrał bowiem niezwykle pozytywne recenzje i zyskał sobie powszechne uznanie krytyków.
Na okładkę albumu wybrano fragment Przysłów niderlandzkich Pieter Bruegela Starszego, żyjącego w XVI wieka przedstawiciela renesansu północnego. Wspomniany obraz to mix scenek rodzajowych, obrazujących porzekadła znane w Niderlandach. Zakładam, że nie raczej nie znacie żadnych przysłów z ojczyzny Bruegela, mam rację? Oto więc parę przykładów, zilustrowanych na obrazie: ,,zakładać mężowi niebieski płaszcz”, ,,tu się nie smaży jego śledź”, ,,macać kury”, ,,wypróżniać się na świat” (kula ziemska, swoją drogą, pojawi się jeszcze przy okazji innego albumu, ale tam będzie się nią żonglować), ,,oddawać mocz w stronę księżyca”, i moje ulubione: ,,kto je ogień, wypróżnia się iskrami”. Czyste szaleństwo, prawda? Nie dziwi zatem, że dzieło to znane jest również pod nazwą Świat do góry nogami.
Jak powiązać zawartość płyty z jej okładką? Moim zdaniem, tak jak za każdą postacią na obrazie Bruegela stoi jakaś opowieść, tak samo swoją historię opowiada każda piosenka na Fleet Foxes. Album składa się z jedenastu utworów napisanych przez frontmana zespołu, Robina Pecknolda. Ja odczytuję tę płytę jako zbiór mini-historyjek, momentów, chwil czy impresji, umieszczonych w przyrodniczym ,,entourage’u” (tu wystarczy spojrzeć na tytuły piosenek: White Winter Hymnal, Sun It Raises, Ragged Wood, Tiger Mountain Peasant Song, Meadowlarks, Blue Ridge Mountains). Czasem jest to po prostu impresja wschodzącego słońca w Sun It Raises, kiedy indziej opowieść o morderstwie jak w Tiger Mountain Peasant Song. Teksty Robina nie są oczywiste i nasze pierwsze wrażenie po ich wysłuchaniu może być mylne - wystarczy spojrzeć ile interpretacji powstało wokół White Winter Hymnal. Niektórzy widzą w nim opowieść o członku gangu, inni historię pasterzy pilnujących owiec, jeszcze inni wiążą ją z Grimmowską bajką pt. Jałowiec (w której zła macocha ucina wiekiem skrzyni głowę niekochanego przybranego syna, a potem przywiązuje mu ją chusteczką do ciała, żeby ukryć swoją zbrodnię). Co zabawne, sam Pecknold wyjaśniał znaczenie piosenki jeszcze inaczej. W końcu tak, jak wszystko, co dzieje się na obrazie, tworzy jedną całość, tak jedną spójną całością jest debiut Lisów.
Sam Pecknold tłumaczył:
Spodobało mi się, że na pierwszy rzut oka odbieramy ten obraz jako ładny, ale po chwili uświadamiamy sobie, że cała ta scena to jakiś dziwny chaos. Podobało mi się, że nie można przyjąć go takim, jaki wydaje nam się, że jest, i że nasze pierwsze wrażenie związane z nim jest błędne. [...] Spodobało mi się, że miał intrygujące znaczenie, jakby za każdą scenką skrywała się jakaś historia. Wydawało mi się, że ten obraz pasuje do albumu - ,,gęsty”, ale spójny, nie w rodzaju kolażu czy czegoś podobnego. Fajne było też to, że miał on w sobie coś z ,,Gdzie jest Wally?” – można by wpatrywać się w niego przez długi czas na okładce winylu i odnajdywać nowe rzeczy. (1)
|
Oryginalny obraz Bruegela. Znaleźliście ilustracje wszystkich przysłów, które wymieniłam powyżej? |
Zaciekawieni interpretacjami, które narosły wokół White Winter Hymnal? Przeczytajcie ten wpis: Jesień, czyli Fleet Foxes
Queen - Innuendo (1991) → Grandville - Żonglujący światami (1844)
OKEJFONIA: Każdy zna przynajmniej dwie piosenki Queen, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. We Will Rock You i We Are The Champions to jednak rok 1977, a dzisiaj mowa o przedostatnim albumie zespołu w ogóle i ostatnim, który ukazał się za życia jego frontmana. Freddie Mercury w czasie nagrywania Innuendo umierał na zdiagnozowane 4 lata wcześniej AIDS - do końca życia zostało mu dziesięć miesięcy i nie zamierzał ich zmarnować. Zarówno on, jak i pozostali członkowie zespołu zdawali sobie sprawę z nieuniknionego. Dlatego Innuendo jest płytą poniekąd podsumowującą (These Are The Days Of Our Lives) i pożegnalną (The Show Must Go On).
Okładka płyty nie powstała specjalnie na zamówienie zespołu. Umieszczony na niej obraz, zatytułowany Żonglujący światami, jest dziełem XIX-wiecznego francuskiego ilustratora, działającego pod pseudonimem Grandville. Oryginalny obraz został jedynie delikatnie zmodyfikowany przez współpracującego z zespołem grafika, Richarda Greya - zamiast Gwiazdy Legii Honorowej na okładce pojawia się banan (o bananach zresztą jeszcze będzie mowa przy okazji innego albumu). Ilustracje Francuza wykorzystano również jako okładki singli, m.in. wspomnianych wyżej These Are The Days Of Our Lives i The Show Must Go On oraz I’m Going Slightly Mad (w teledysku do tej ostatniej Freddy występuje z kiścią bananów na głowie, więc mamy tutaj taki malutki easter-egg i puszczanie oczka do spostrzegawczych fanów). Wiadomo, że prace Granville’a kolegom z zespołu podsunął perkusista, Roger Taylor, natomiast dlaczego ostatecznie zdecydowali się na ich wykorzystanie – tego nie udało mi się ustalić. Okładki albumu Innuendo oraz pochodzących z niego singli kojarzą mi się z cyrkiem, grą, przedstawieniem, a nawet z Szekspirem i jego ,,świat jest teatrem”. Może więc członkowie Queen chcieli podkreślić, że jesteśmy aktorami ,,którzy kolejno wchodzą i znikają”, a ,,przedstawienie musi trwać dalej”?
|
Oryginalna grafika Grandville'a - z Gwiazdą Legii Honorowej zamiast banana. |
Recenzja najnowszego albumu Fleet Foxes: Fleet Foxes ,,Shore" - RECENZJA ALBUMU
|
Okładka płyty The Velvet Underground, będąca jednocześnie oryginalnym dziełem Warhola. Poniżej zbliżenie na wezwanie do obrania banana oraz banan obnażony. |
The Velvet Underground & Nico - ,,The Velvet Underground & Nico" (1967) → Andy Warhol - Velvet Underground & Nico (1967)
OKEJFONIA: Na koniec mój crème de la crème, jeśli chodzi o okładki płyt. The Velvet Underground & Nico to debiut grupy The Velvet Underground nagranej z udziałem niemieckiej artystki, występującej pod pseudonimem Nico. Płyta sprzedawała się słabo i przeszła właściwie bez echa, zignorowana przez ówczesnych krytyków. Dziś uważana jest za jeden z najbardziej wpływowych albumów w historii muzyki.
The Velvet Underground & Nico = obraz życia nowojorskiej sceny alternatywnej końca lat 60. Są tu teksty poświęcone narkotykom, zarówno ich kupowaniu (przecięcie Lexington Avenue i 125th Street, Nowy Jork, jeśli ktoś się zastanawiał), jak i spożywaniu. Część z nich opowiada o prostytucji czy sadomasochizmie (piosenka Venus In Furs zainspirowana została książką erotyczna Wenus w futrze autorstwa Leopolda von Sacher-Masocha z 1870 roku), jeszcze inne dotyczą członków Fabryki. I tak dochodzimy do sprawcy całego zamieszania, czyli Andy’ego Warhola.
Andy Warhol to amerykański twórca, jeden z głównych przedstawicieli pop-artu. Nurt ten powstał po II wojnie światowej, a cechował go zerowy szacunek dla sztuki wysokiej. Pop-artowi twórcy nie odżegnywali się od konsumpcjonizmu, komercjalizmu i materializmu. Wręcz przeciwnie – oni go uwielbiali. Dlatego właśnie Warhol na swoich sitodrukach przedstawiał to, co dobrze znane było każdemu przeciętnemu mieszkańcowi Stanów Zjednoczonych – zupę Campbell, puszkę Coca-Coli i Marilyn Monroe. Tak, jak produkował sztukę, tak zamierzał Warhol wyprodukować sobie celebrytów.
Atelier artysty, zwane nomen omen Fabryką (ang. The Factory), kilkukrotnie zmieniało swoje położenie, a rok 1967 to czas tzw. Srebrnej Fabryki - tej najsłynniejszej. To właśnie tam spotykała się śmietanka towarzyska, odwiedzali ją celebryci, ale też ci, którzy na swoje pięć minut dopiero czekali. Tam też rodziły się tzw. supergwiazdy Warhola, czyli wszelkiej maści artyści, przez niego promowani. Jedną z supergwiazd była właśnie Nico. Warhol sfinansował i wydał debiut The Velvet Underground, chociaż w zawartość muzyczną nie ingerował. Zaprojektował za to jego okładkę – żółtego banana na białym tle.
Moim zdaniem okładka omawianego albumu to jedna z najlepszych, jakie widziałam. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do sklepu muzycznego czy Empiku i macie przed sobą ścianę płyt - która zwróci waszą uwagę? Okładka The Velvet… jest świetna, bo jest tak prosta, a jednocześnie przyciąga uwagę i sprawia, że zastanawiasz się: ,,O co chodzi z tym bananem?”. Jakby tego było mało, w wersji winylowej tego banana da się nawet ,,obrać”, do czego jesteśmy zresztą zachęcani hasłem Peel slowly and see (ang. Obierz powoli i zobacz).
https://archief.ntr.nl/tuinderlusten/en.html - gdyby ktoś chciał się bliżej zaprzyjaźnić z "Tryptykiem rozkoszy ziemskich" 🚂❤❤❤ Wrzucam link teraz, bo dopiero to znalazłam.
OdpowiedzUsuń